środa, 31 lipca 2013

290 dni...

Dokładnie 290 dni zajęło nam zbudowanie od podstaw nowego zespołu, który gigantycznie przerósł moje oczekiwania. Nawet nie śmiałem sądzić, że będziemy jako grupa tak prężnie działać, że uda nam się wzajemnie znosić własne "humory", a już na pewno nie sądziłem, że jest w chłopcach tyle determinacji i żądzy grania...

Udało nam się mnóstwo rzeczy...


  1. napisaliśmy tyle utworów, że gdybyśmy weszli do studia to albo musielibyśmy nagrać album dwupłytowy albo musielibyśmy eliminować, a tego nie chcemy. Każdy utwór coś dla nas znaczy...
  2. zagraliśmy kilka koncertów a doliczając występy na różnych talent show to nie wiem, czy nie wyjdzie dwucyfrowa liczba (nie chce mi się liczyć). Niektóre były średnie, niektóre świetne. Każdy występ miał swoje plusy i minusy, ale nie schodziliśmy poniżej pewnego poziomu - tak mi się wydaje. Za to każdy koncert dał nam bardzo dużo informacji na własny temat. Jak się zachowywać, jak grać, jak się porozumiewać... jednym słowem zbieramy doświadczenie...
  3. zarejestrowaliśmy 4 utwory na demo. Fakt, że jakość nie jest idealna, ale słuchać można. Do tej pory ukończyłem prace nad trzema utworami. Czwarty skończę podczas "urlopu zespołu"...
  4. mnóstwo genialnych prób, które dały nam poczucie "kolektywu", podczas których zespół się zazębił i zżył. Podczas, których każdy nabrał pewności siebie i swoich umiejętności i talentu...
  5. mnóstwo rozmów, podczas których każdy wytykał innym mankamenty oraz chwalił, rzeczy godne pochwały. To wszystko doprowadziło nas do tego miejsca...

praktyka + teoria



Kilka porażek też się przydarzyło, ale to nas tylko hartowało.



Każdy wie, co ma robić... To jest wspaniałe uczucie liderować takiemu zespołowi... Wyobraźcie sobie tylko to uczucie, gdy podczas próby skupiacie się na własnych dźwiękach, a podnosząc głowę widzisz jak zwartą konstrukcją jesteśmy. Czasem są gorsze próby, ale podczas tych dobrych z zespołu emanuje energia, spokój i profesjonalizm.


Zostały dwa dni... Co będziemy robić? Każdy przygotowuje się w inny sposób. Ja nie odczuwam stresu jako takiego. Trema jest, ale jedynie obawiam się, że stres może nam pomieszać szyki. Ale na scenie będzie komunikacja, więc o to też jestem dość spokojny...
Za to wyobrażam sobie cały przebieg koncertu i marzą mi się pewne rzeczy, ale nie zdradzę Wam jakie...
Dużo gram na gitarze, żeby rozluźniać palce. A tak poza tym to nic nadzwyczajnego...

Szkoda, że nie wszyscy mogą być tam z nami...
Zdamy Wam długą relację z tego koncertu!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz