poniedziałek, 25 listopada 2013

CEL i DROGA do celu

Powiadają, że cel uświęca środki...

A ja widzę to inaczej...

To nie cel jest celem samym w sobie. Ważniejsza jest droga, którą podążamy do celu. Bo celem nie jest koniec drogi, tylko posuwanie się naprzód. I to właśnie ta "droga" staje się celem samym w sobie...

Ostatni miesiąc był dla mnie bardzo ważny. Otóż miałem przyjemność pracować ze znakomitymi muzykami, profesjonalistami pełną gębą, a sama praca była dla mnie tak wspaniała, że ciężko opisać to słowami. Postawiliśmy sobie wysoko poprzeczkę i cudownym uczuciem było przeskakiwać ją za każdym razem. Wydawać by się mogło, że aranżowanie od nowa starych utworów to żmudna, nudna i czasochłonna praca polegająca na powtarzaniu w nieskończoność tych samych partii. A jednak okazuje się, że nic bardziej mylnego. Niemal każdy utwór powstał na nowo, a odkrywanie ich w zupełnie inny sposób dało nam tyle radości, tyle uśmiechów, że nie sposób tego ogarnąć słowami... Nowe linie melodyczne, nowe partie perkusyjne, nowe aranżacje... hmm... chyba tak naprawdę praca nad tym koncertem z Olą, dała nam całkowitą swobodę i mnóstwo pewności siebie. Dlaczego? Dlatego że, co by nie było, od Oli na kilometr czuć pasję, profesjonalizm i pewność siebie. I tym nas zaraziła...

Chyba poraz pierwszy czuję się swobodnie i nie martwię się koncertem. Co prawda jest mnóstwo obaw, bo przecież inny materiał, nie osłuchany przez nikogo, ale to wszystko, co wydarzyło się na próbach napawa mnie wielką radością z tworzenia czegoś wpólnego. I nie ważne czy uda się koncert. Nie ważne czy te wszystkie próby okażą się owocne. Ważne, by cieszyć się "Drogą", tym że jesteśmy razem oraz, że możemy dzielić się radością z muzyki z innymi ludźmi. Niech muzyka stanie się sprawą drugorzędną. Udało nam się stworzyć kolektyw i pokażmy to innym! Jak? Czym?


MUZYKĄ


Już teraz chciałbym wszystkim podziękować:

Przede wszystkim chłopakom za wyrozumiałość i zaufanie. Za to, że mimo trudów w życiu prywatnym zawsze potrafili się zmobilizować i przyjść na próbę... Za wkład i zaangażowanie... Za całokształt.

Menagerce za poświęcony czas, nerwy oraz za bardzo (czasem nazbyt) obiektywną opinię. Za zaangażowanie na koncertach, za pomoc w rozwoju... Za wszystko.

Oli za... hmmm jakby to ująć... za to, że pozwoliła nam w pełni odkryć swój talent. Tak, tak. Naprawdę cieszę się, że zgodziła się zaśpiewać z nami ten koncert, bo wyszło świetnie.

Rodzicom, rodzinom, przyjaciołom i znajomym za to, że przychodzili na nasze koncerty.

Oraz wszystkim tym, którzy świadomie bądź nieświadomie przyczynili się zespołowi...




Reasumując, mija rok odkąd gramy razem pod szyldem INK RIVER. Co przyniesie przyszłość? Niewiadomo. Wiadomo natomiast, że nie zmarnowaliśmy tego czasu. Udało nam się zdefiniować charakter zespołu. I wiecie co? Teraz, dopiero teraz jest czas na programy typu Must Be The Music... Bo w takim składzie zespół ma charakter. Ale co przyniesie przyszłość? Niewadomo...

Ten koncert zamknie nam pierwszy rok współpracy. I tak uczcimy ten rok...

DZIĘKI WSZYSTKIM ZA WSZYSTKO!!!

poniedziałek, 4 listopada 2013

INK RIVER UNPLUGGED...

No nie do końca UNPLUGGED. 
Podczas prac nad koncertem andrzejkowym wpadliśmy na pomysł, żeby przearanżować utwory na rożne style muzyczne. Jeśli wszystko się sprawdzi (a całkiem ciekawie to zaczyna brzmieć), to będziecie mogli posluchać naszych utworów przearanżowanych na swing, rock'n'roll, reggae, blues itp. Prace trwają w najlepsze, choć akurat wczoraj był spór o reggae... Więc to jeszcze jest temat otwarty.

Koncert odbędzie się 30 listopada w Polkowicach w barze CITY PUB, a jako wokal wystąpi z nami Ola Kuziemka!!!

Już dziś serdecznie zapraszam!!!

A na zachęte rzucam Wam pewien smakowity kąsek... Cóż to za utwór?

poniedziałek, 21 października 2013

Na rozdrożu...

Zespół znalazł się w bardzo dziwnej i niekomfortowej sytuacji.

Z jednej strony "zawieruchy" wewnątrz kapeli, a z drugiej jeszcze większa stabilizacja i jednomyślność trzonu kapeli.
Z jednej strony problemy finansowe, a z drugiej propozycje koncertów.
Z jednej strony problemy z próbami, a z drugiej strony kolejne nowe utwory.

Dziwna to sytuacja i męczy nas bardzo. Zespół tak naprawdę stoi w miejscu, ale to czysto iluzoryczne pojęcie, bo na ostatniej próbie stworzyliśmy dwa nowe utwory (tym razem pseudoakustyczne), a do jednego napisałem już gotowy tekst. Możecie go znaleźć w zakładce "Teksty" pod roboczym tytułem "Wytworzyłem swój świat". Naprawdę fajne wrażenie po takim długim czasie ciszy zrobić nowy utwór. Tym bardziej, że chyba po raz pierwszy formalnym autorem  utworu jest Paweł. Podczas przerwy wziął gitarę i zaczął wybijać kilka akordów, reszta podłapała i poszło. Tekst refrenu powstał od razu...

No ale nic. Sytuacja powoli się prostuje. Dostaliśmy propozycję zagrania koncertu na Andrzejki. Ale to na razie nic pewnego. Więcej szczegółów niedługo.

Musicie trzymać kciuki, bo finansowo jest kiepsko i jeśli nie będziemy grać koncertów...

Trzymajcie kciuki!

czwartek, 12 września 2013

Nowy poziom...

We wtorek odbyła się pierwsza próba od ostatniego koncertu, czyli od miesiąca. Próba ta miała szczególne dla nas znaczenie, gdyż mieliśmy możliwość sprawdzić jak będą brzmieć nowe instrumenty w połączeniu z muzyką. No i muszę Wam powiedzieć, że jeśli jeszcze trochę nad tym popracujemy, to wyciągniemy naszą muzykę na zupełnie inny, nowy i dużo wyższy poziom.

Chodzi mianowicie o trzy rzeczy:
- keybord
- harmonijka ustna
- efekt basowy

Jedynym problemem teraz jest to tak wszystko połączyć i zaaranżować, żeby możliwe było zagranie tego, co wymyślimy.

O co chodzi?

No chodzi o to, że mamy tylko dwie ręce i nie da się połączyć gry na dwóch instrumentach. Bo nie dam rady zagrać na gitarze i klawiszach jednocześnie, tak samo jak Adaś nie zagra na harmoszce i basie jednocześnie (choć akurat tutaj można ten problem rozwiązać, ale my już mamy swoje rozwiązanie). Ale koniec technicznych spraw...

Merytorycznie,
Świetne połączenie padów i synthów z klawiszy oraz dźwięków z efektu typu synth do basa powoduje, że ciężko momentami rozróżnić co jest co. Takie szerokie brzmienie nam to daje.
Z kolei dźwięk pianina w połączeniu z harmonijką i brzmieniem JJa daje bardzo intymny klimat i teraz naprawdę można się pokusić o ambitne piosenki, gdzie to wokal dyktuje nastrój.
No i jeszcze jedno. Pewne ustawienia powodują, że możemy nawet zagrać DUBSTEP. Gdybyście tylko widzieli uśmiech Pawła, gdy Adam zaczął grać coś w tym stylu. Uffff.... Rwał się do gry.... :D

Czeka nas jeszcze sporo pracy. Przede wszystkim wszystko zmontować sprytnie w całość. Ale teraz mamy trochę czasu (choć nie powinniśmy go mieć). Będziemy eksperymentować...

Ale tak jak mówię, nasza muzyka osiągnie niedługo zupełnie inny poziom.

poniedziałek, 9 września 2013

Koniec odpoczynku...

Nadchodzi jesień - moja ulubiona pora roku, ale nie ta złota, piękna kolorów, lecz słota - ponura. Nadchodzi też czas, by zebrać się i powziąć kilka decyzji ściśle związanych z kapelą... Kończą się urlopy, dlatego niebawem zorganizujemy zebranie.
Co trzeba przedyskutować? Przede wszystkim kierunek, w którym zespół podąża...

Ale już dziś pracujemy (na razie teoretycznie) nad poprawą jakości oraz brzmienia. Mogę Was zapewnić, że pojawi się nowy instrument, początkowo raczej niepewnie, ale z biegiem czasu... Myślę też, że częściej będziemy używać pewnego instrumentu, który już pojawia się w muzyce - rzadko, bo rzadko, ale jest. Jeden z fundamentalnych instrumentów zmieni bardzo mocno swoje brzmienie. Ja wymienię swój na dużo lepszy, a i prawdopodobnie (bo to nigdy nie jest pewne) pojawi się porządna gitara solowa...

Ale wszystkie szczegóły, dopiero jak coś będzie pewne...

Czekamy z utęsknieniem na pierwszą próbę od miesiąca. Jestem już głodny własnej muzyki, tym bardziej, że teraz - jak już wcześniej pisałem - można skupić się dużo bardziej na detalach niż na hurcie...

Pozdrawiamy
Cała cięzko pracująca załoga Ink River

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Brak napastnika...

Ostatni koncert jest dla mnie (dla chłopców i Menago też) tematem, który wolelibyśmy omijać szerokim łukiem. Cały ten czas ciężkiej dla nas pracy, który miał zostać zwieńczony koncertem w pierogarni, trafił szlag. Znów spotkały nas problemy techniczne, choć mimo to mogło i powinno być dobrze...
Ale to wszystko skłoniło nas do rozmyślań na temat poprawy, przede wszystkim, jakości wykonań naszych utworów. Utwory w naszym (i nie tylko) odczuciu nie są złe. Za to ich wykonanie rodzi w nas (i nie tylko) spore wątpliwości. Naszym zadaniem teraz jest ich wyeliminowanie!

Pewna osoba z publiczności powiedziała mi, żebyśmy się nie martwili, bo te koncerty, które gramy w Polkowicach służą nam po to, by znaleźć słabe punkty i je eliminować. Że one nie są dla publiczności tylko dla nas, byśmy zorientowali się gdzie znajdują się elementy, które nie współbrzmią i nie stroją...
I wiecie co? Świetne słowa.

Te kilka koncertów pokazały nam dobitnie, gdzie leżą elementy, ktore trzeba poprawić lub wyeliminować.
Najpierw moim zdaniem bardzo dobry występ w B.B.C. Bo pierwszy - nie wiedzieliśmy czego się spodziewać.
Potem bardzo słaby pierwszy występ w Pierogarni. Tym razem wiedzieliśmy, czego oczekiwać i chcieliśmy zagrać jak najlepiej i to nas spaliło.
Potem Must Be The Music i stres tak wielki, że po tym występie już żaden koncert nie był dla nas stresujący. A sam występ dobry.
Potem drugi koncert w Pierogarni. I ogólnie rzecz ujmując chyba nasz najlepszy koncert. Pełen energii i pewności siebie.
No a potem już równia pochylna...
DLT - pierwszy występ niezły, drugi już gorszy.
Świętoszów - całkiem, całkiem choć powinno być DUŻO lepiej.
No i trzeci raz Pierogarnia. Występ w najprostszym odbiorze tragiczny. Choć nie wszystko było takie złe jak mi się wydawało. I choć wyszło źle (też przez problemy) to nie wszyscy zawalili...

Zawsze porównuję nasz zespół do małej drużyny piłkarskiej. I to jak gramy na treningach to jedno, a to jak na meczach to co innego.
Jest nas szóstka. Menago pełni taką rolę w zespole, że trzeba ją traktować jak pełnoprawnego członka zespołu (zgodzą się ze mną wszyscy).

W mojej taktyce meczowej obsadziłbym Menago na bramce. Na treningach można się bez niej obejść, bo tylko broni, ale na meczu jest niezbędna. Lepiej się przy niej czujemy wiedząc, że za plecami mamy kogoś na kim można polegać. Gdy trzeba zrypie, gdy trzeba pochwali. Jej uśmiech dodaje pewności, a jej opinia zawsze! jest szczera. Gdy trzeba doradzi, gdy trzeba pomoże, gdy trzeba zruga i zmotywuje do pracy.
Bramka - Menago.

Na obronie kapitan drużyny - ja. Człowiek, który dużo widzi choć sam jest niewidoczny. Staram się być dla reszty oparciem motywując ich na każdym kroku. Nie podpowiadać i nie radzić, tylko zmuszać słowem do innych rozwiązań. Gdy coś jest nie tak nie mówię, że coś jest nie tak. Mówię "zrób to inaczej". Jestem szefem, który nie zmusza batem, tylko sam ciągnie jak może ten wózek, na który razem wsiedliśmy...
Obrona - Szymon.

Sekcja rytmiczna byłaby w mojej piłkarskiej taktyce oczywiście linią pomocy. Adaś jak defensywny pomocnik zajmujący się raczej, niestrudzonym pilnowaniem, by wszystko było spójne. By nie było za dużych rozwarstwień między linią obrony a ataku. Jego rolą jest takie kontrolowanie tempa gry, by wtedy kiedy trzeba było powoli, a wtedy kiedy trzeba było szybko. I tylko od niego zależy jak gra się będzie toczyć.
Defensywny pomocnik - Adam.

Pawełek ewidentnie byłby rozgrywającym, bo tylko on potrafi tak spektakularnie podawać (akcentować) uderzenia. Potrafi ni stąd ni zowąd zagrać coś takiego, że wszyscy są pod wielkim wrażeniem. Jego szarże często przesądzają o wyniku akcji (utworów). Kiedy ma słabszy dzień gramy jak potrafimy, ale kiedy nasz rozgrywający jest w świetnej formie, drużyna potrafi się wzbić wysoko ponad poziom jaki obecnie prezentuje i wtedy jesteśmy nie do zatrzymania.
Rozgrywający - Paweł.

JJ byłby nikim innym jak tylko skrzydłowym. Nikt tak nie kontroluje piłki (gitary) jak on. Jego dryblingi (solówki) są tak skuteczne, że robią wrażenie na każdym. Jego rozwiązania są błyskotliwe i zaskakujące. Zawsze jest w formie. Kiedy akcja jest po jego stronie zawsze wychodzi z niej zwycięsko. Jednym słowem jest nie do zatrzymania. Długo potrafi chować się w cieniu, żeby w decydującym momencie zetrzeć wszystkich w pył swoimi improwizowanymi akcjami...
Skrzydłowy - Jakub.

Do czego jednak zmierzam?

Cała drużyna może grać jak z nut, jak z bajki, ale i tak najważniejszy jest wynik. Bez dobrego napastnika (wokalisty) cała dobra gra skazana jest na porażkę. I odwrotnie - kiedy jest w formie, może nawet w pojedynkę wygrać mecz, w którym drużyna gra słabo, i pociągnąć za sobą resztę.
To napastnika rozlicza się z wyniku. Nie musi być czarujący, ale musi być skuteczny i w pełni panować nad piłką (głosem) i znać swoją rolę. I wiedzieć kiedy być przyczajonym, a kiedy uderzać... Musi w pełni czytać i czuć grę, przewidywać i wychodzić do akcji... Tego się oczekuje po napastniku (wokaliście), i tak naprawdę od jego umiejętności i formy zależy wynik meczu...

I nie będę owijał w bawełnę... Od dłuższego czasu drużyna nie ma klasowego napastnika...

czwartek, 8 sierpnia 2013

Szaleńcza praca

Koncert w sobotni wieczór będzie dla kapeli swego rodzaju zwieńczeniem tego wszystkiego, co udało nam się osiągnąć przez cały ten czas. Będzie też symbolicznym zakończeniem pewnego etapu w naszej muzycznej "karierze". Po koncercie czeka nas kilka nieuniknionych zmian i dłuższy odpoczynek. W dwóch słowach: urlopy i rozjazdy... Na 100% jest to ostatni koncert w sierpniu...
Za to będzie czas na inne rzeczy.
Od kilku tygodni jestem uziemiony przez poważną, jak się okazuje, kontuzję kolana. Nie mogę nawet zbyt dużo chodzić, ciągle powinienem leżeć w łóżku, a to daje mi czas, żeby skończyć czwarty utwór zarejestrowany podczas demo...
Znajdzie się też czas na eksperymenty. Mam zamiar zaprosić pewną osobę na próbę, kto wie, może się okazać, że od września będziemy mieć szersze brzmienie...
Będzie też czas, żeby rozejrzeć się za miejscami do koncertów. Mamy kilka propozycji oraz własnych inicjatyw, więc może uda się grać jeszcze więcej koncertów. Może nawet co dwa tygodnie...
Ale to wszystko to tylko pomysły. Co z nich wyniknie? Zobaczymy. Faktem jest, że do połowy września nie będzie raczej próby w pełnym składzie. Co nie znaczy, że prób nie będzie. Mamy ciągle mnóstwo pomysłów i trzeba je skończyć lub rozwinąć... Ale to wszystko z czasem.

Etap "szaleńczej pracy" uważam za zakończony!!!

Z taką iością kawałków możemy spokojnie pracować nad następnymi. Bo co by nie było, możemy już teraz zagrać pełny półtoragodzinny zróżnicowany koncert.

Gratulacje chłopaki!

Zapraszam Was wszystkich na koncert. Przyjdzcie tłumnie. Chcemy w końcu zagrać taki koncert na jaki nas stać!!!

Pozdrawiam w imieniu wszystkich.
Szym