niedziela, 2 grudnia 2012

Odpoczynek...

No cóż, mamy małą przerwę w graniu. Prawdopodobnie następna próba będzie dopiero w sobotę. Ale przynajmniej ja nie mam odpoczynku. Scalam, aranżuję, obmyślam, szlifuję... Mam kilka pomysłów, ale dopóki nie spotkamy się to nic nie jest pewne. Ileż to razy miałem świetny pomysł, a okazywało się, że chłopakom się nie podoba. Generalnie zasada była taka: liczy się tylko to, co wymyślamy razem. Teraz musi być inaczej. Mamy sporo indywidualnych pomysłów, które trzeba przeforsować...

Najważniejszy news zeszłego tygodnia to taki, że są nabory na WOŚP. Do 14 grudnia przyjmowane będą zgłoszenia. Więc do tego dnia musimy określić wokal i nazwę. Bo musimy! tam zagrać. Regularnie udaje nam się zrobić mały skok, by stać się tym czym chcemy i kolejnym krokiem jest koncert. Mały, krótki, bo półgodzinny. Myślę o zagraniu 5-7 utworów, i rozbudowaniu każdego tak, by występ trwał pół godziny. Na początek więcej nie trzeba. Strategia małych kroków. Bardzo mi na tym zależy. Bo jeśli przegapimy WOŚP to zaczniemy grać do kotleta i motywacja zniknie. Dlatego ponownie głowę zajmuje mi Ola...

Niby casting trwa. Dostajemy dość dużo zgłoszeń, ale nic z tego nie wynika. Zgłosił się facet, więc w sobotę mamy kolejne przesłuchanie. Myślę, że jeśli nikt więcej się nie zgłosi, będziemy musieli podjąć jakąś decyzję. Sprawa wygląda tak: wątpię, byśmy znaleźli kogoś idealnego tak szybko jak byśmy chcieli. Wątpię w ogóle byśmy znaleźli kogoś idealnego. Tak czy siak, będziemy musieli dostosować muzykę do wokalu, bo jednak każda osoba coś wnosi i musimy się z nią liczyć. Poza tym głos to nie wszystko. Linia melodyczna to jakieś 70 procent sukcesu. Przykład? Coldplay. Głos byle jaki, na koncertach fałsz, ale linia melodyczna jest genialna i to jest siła. Więc nie wiem czy nastawianie się na głos typu Rogucki nie jest błędem. Takie rzeczy dzieją się tylko tam gdzie nas nie ma.

Uważam, że warto zagrać ten koncert z Olą. Jeśli nie w składzie, to chociaż gościnnie (jeśli oczywiście się zgodzi). Każda strona tylko na tym zyska. My ponownie zagościmy na scenie, znów staniemy się częścią układanki, a Ola stanie się bardziej rozpoznawalna jako wokalistka... Jeszcze tydzień temu byłem przekonany, że nie stworzymy z nią muzyki, którą chcemy. Na pewno sobotnia próba, będzie dla Oli ostatnią. Bo albo jej podziękujemy, albo ją przyjmiemy. Wtedy stanie się poniekąd anonimową częścią zespołu, dopóki nie zaczniemy koncertować.

P.S. Chłopaki prośba! Zastanówcie się czy warto dalej grać bez wokalisty, czy grać z wokalistką, która w moim przekonaniu jest świetna? Ona jest jak otwarta księga, możemy ją ukształtować na wzór jaki nam się podoba. Możemy z nią zrobić wszystko, trzeba jej tylko pokazać i powiedzieć czego oczekujemy.
Bo jak powiedział ktoś mądry, brak jakiegokolwiek ruchu, jest krokiem do tyłu. A ja mam dość kroków do tyłu. Chcę w końcu zrobić coś, o czym tyle myślałem. Wszystko jedno z kim, byle był utalentowany.
I jest!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz